„Bez i „Z” – czyli norma. Licznik – trening – start!
O poranku!
Każdy poranek rozpoczynam od wyjścia na taras. W ten sposób sprawdzam pogodę i warunki do spaceru. Już w okolicach godziny 12:00 Słońce pokazuje kierunek majowej drogi. Wybieram więc cel – tegoroczny – bez. Ubieram na siebie sporą ilość rzeczy, zabieram telefon komórkowy i aparat fotograficzny, a następnie zamykam za sobą bramę od posesji.
Moje wrażenia!
Wszystkie drzewa – to słodkie umilacze życia, jednak - bez - o tej porze roku przywołuje wspomnienia wyjątkowego;
- zapachu, świeżości i koloru.
Dotykam więc wszystkich jego delikatnych płatków, wdycham parkowe powietrze, zatrzymuję chwile na zdjęciach i patrzę. Wiosna – dostarcza sporo radości i spontaniczności. Wiosna – moja osobista kraina marzeń. Uwielbiam w niej wkładanie do wazonów świeżych kwiatów, zabawy ogrodowe i delektowanie się kompozycjami w różnych - dziwnych i wiejskich - dzbanach. A po całej wyprawie oglądam z uwagą pachnący bez na drewnianym stole, przy którym kawa i każdy posiłek smakują – „z”, czy „bez” – równie interesująco.
- Świeciło Słońce. Wiedziałam, że o tej porze roku na pobliskich drzewach kołyszą się uroczo mini – winogrona, a może bez…..kto to wie? Gdy podeszłam bliżej kolor fioletowy przenikał moje myśli, a zapach tak intensywnie otulał opuszki palców. Zatrzymałam się. Oglądałam dar natury. Wiedziałam, że ten moment trwa tylko 1 tydzień, bo potem….przychodzi czas na inne kwiaty. Ale taka część układanki zasługiwała na – stop- klatkę. Bo czy dreszcze, które są na całym ciele….mogły ….
Bez pachniał i wpadał w dłonie, aby cały majowy nastrój przekładał się w świątecznym i modnym odbiorze.