S - jak Sowa, S - jak Sylwia!
W kawiarni!
Tłum ludzi. Zapach upieczonych serników. Podświetlona tablica z cenami i ofertami. To magia tej nocy podbudowanej wspaniałą kawą. A smak…. Trudny do opisania. Zajmuję więc miejsce przy stoliku i zastygam. Delektuję się chwilą. Oglądam symboliczne serce utworzone na kawie. Czy to sen? Czy to prawda? 2 tygodnie – wolnego. To Raj. Leniuchuję.
W zakamarkach dnia!
Marzę. Wnikam w klimat zakupowy. Patrzę na świat przez kolorowe okulary. A potem zasiadam z córką przy okrągłym stole, aby się celowo wyciszyć. Nic takiego. A jednak wszystko wygląda inaczej. Chwila relaksu. Strefa pełna kawy. I ta Arkadia porywająca słowa do lirycznego tańca. Każdy ma życzenia i pragnienia. Dlatego decyduję się na silny „szoping”. Gdy oglądam ceny – i widzę – 50% rabatu, to wiem, że warto zadbać o nową garderobę.
W myślach!
Styczeń – to czas idealny na nową kurtkę. O tej porze roku ceny wyglądają dość przyjaźnie, a na wieszakach pozostaje jeszcze z 10 takich ubrań. I to ma sens. Jeszcze przy kawie rozmyślam nad kolorami tego dnia. A potem wkraczam do akcji. Córka przegląda swetry i bluzki, które przypominają o młodzieżowych trendach. Tylko kawa wygląda
- jak SOWA.
Smakuje z odrobiną mleka podobnie do ….
Kawiarnia mnie dystansuje. Wycisza. Sprawia, że odgradzam sprawy poważne od tych na wielkim luzie. A zapach…..A lada z ciastami….to strefa dla miłośników dobrej kuchni.
Dystans!
To słowo, które sprowadza mnie w celową relaksację. Oddycham. Wpadam w fortel. Nic się nie liczy. Anonimowe osoby przedzierają się przez sklepy. Wszystko znaczy tyle, co…..Wszystko….wróży……dobry styl.