Przytulam się do głosu biżuteryjnej duszy
Starocie były dla niej skarbami oryginalnej duszy. Takie cacka zdobywała w wąskich uliczkach Gdańska, nabywała je prawie tak szybko:
- jak gorącą kawę
i natychmiast nakładała wszystko na jasne ciało. Ona wsiadała do pociągu, pędziła, oceniała widok za szybami, oglądała krajobrazy. Kochała sztukę. Wtapiała się w tłum turystów, szarpała wewnętrznie o wybór kolejnych form i kolorów, aby poczuć ich moc i siłę. Ona przemieszczała się tylko w jednym celu, dokonania zakupów, zdobycia wzorca, z wrodzoną zmysłowością oceniała klimat gwarnego miasta. Była to odskocznia od tego wszystkiego, co znała, z wyczuciem dotykała więc bursztynów i srebra, upiększała ręce i uszy, a potem wzdychała do drobiazgów.
Weszła do domu i otworzyła drzwi do ogrodu, w którym wszystko pachniało wiosennymi kwiatami , położyła żakiet na kanapie, ubrała długą spódniczkę i wyjęła z torebki cudowny wisiorek. Włożyła zeszyt do teczki, a potem stanęła w pobliżu lustra. Światło odbijało blask o ozdoby, jej ciało przytulało się do bursztynowych oczek, spojrzała więc na krzesło , żeby sprawdzić , czy reszta biżuteryjnych form pasuje do kreacji dnia. Następnie zamyśliła się na moment, podniosła filiżankę z kawą, tak aby jej smak pozwolił tańczyć w rozgrzanym powietrzu, aby znalazła miejsce na ogień, na żar. Powtórnie stanęła przy oknie, spojrzała na drzewa, a one kołysały się w rytmie śpiewu ptaków, nabierały sensu. Jej kreacja była dość lekka, unosiła dłonie do nieba, włosy nakładała na szerokie rękawy, a usta przyciskała do pierścionków. Upewniła się, że to już wieczór, a jego głos otworzył okiennice do przyszłości.
Tekst specjalistyczny - "Lekcja Iana Fleminga" - copywriting.